Dziennikarz i recenzent muzyczny Polskiego Radia. Studiował muzykologię na wydziale historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie uzyskał dyplom magistra socjologii muzyki. Ukończył także studia dziennikarskie. Wieloletni dziennikarz muzyczny Radiowej Trójki, autor niezwykle popularnych audycji o muzyce filmowej i kierownik redakcji muzycznej tego programu. W 1996 przeszedł do I Programu Polskiego Radia, gdzie szefuje redakcji muzycznej i jest gospodarzem. Obecnie w Jedynce można usłyszeć go w audycjach muzycznych „Muzyczna Jedynka” i „Noc w Jedynce”. W połowie 2016 r. powrócił do Programu III PR z autorską audycją „Ostatni seans filmowy”.
Jest też autorem wielu recenzji muzycznych i filmowych publikowanych w miesięczniku „Film” oraz w „Dzienniku Polska-Europa-Świat”.
Jest też członkiem Akademii Muzycznej Trójki i komisji artystycznej Krajowych Eliminacji do Konkursu Piosenki Eurowizji. Wielokrotnie zasiadał w jury rozmaitych krajowych festiwali muzycznych i eliminacji do festiwali międzynarodowych.
Dla Pawła Sztompke Jerzy Maksymiuk to przede wszystkim wybitny pedagog:
- Uderzające było to, że traktował nas, uczniów „Małej Miodowej”, jak dorosłych muzyków i stawiał nam wymagania jak dorosłym muzykom. Dostrzegał w nas potencjalnych artystów. Specjalnie dla nas pisał utwory. Do dziś pamiętam „Epizody”. Utwór rozpisany na naszą szkolną orkiestrę był tak pomyślany, aby każdy z nas w tych epizodach występował. Każdy pulpit był solistyczny. Robiliśmy więc na jego lekcjach ogromny skrót myślowy od prostego Haydna na rzecz odczuwania muzyki nowoczesnej. Mówił do nas: „Wy jesteście fantastyczni! Nie macie pojęcia ile czasu ja muszę tłumaczyć muzykom z prawdziwej orkiestry, że tu nie ma taktów tylko są sekundy. Musicie tak liczyć, że ja wam w pewnym momencie pokażę wasze wejście”. Dzięki temu czuliśmy się w orkiestrze jak artyści.
- Komponowane przez niego utwory były coraz większe, coraz obszerniejsze, pisane już na wielką orkiestrę symfoniczną i na chór np. „Szczęście sprzyja mocnym”. Pozwalały uczniom szkoły muzycznej I stopnia zetknąć się z prawdziwą sztuką wykonawczą.
- Ale jednocześnie dla nas było to strasznie trudne i strasznie stresujące. Nie byliśmy przygotowani, aby grać z sobą. Pamiętam, że bardzo baliśmy się tych prób. W 50 osobowej orkiestrze nie było tylko kumpli z naszej klasy, ale ze wszystkich klas i jeszcze dopraszani muzycy.
- Zdumiewał nieprawdopodobną, trudną do pojęcia, pamięcią. Doświadczyłem tego osobiście po trzydziestu latach, kiedy podczas spotkania z Jerzym Maksymiukiem powiedziałem, że grałem w „Szczęściu…” i miałem dużą trudność, żeby w odpowiednim momencie wejść i wyjść ze swoją partią smyczkową. Usłyszałem wtedy: „Tak, tak, pamiętam, w siódmym takcie”. Wiem doskonale, że to było w 7 takcie!
-