Główka skrzypiec ma kształt smoka. Pojawiły się na początku XVII w. Świat muzyczny ustawił je w jednym szeregu z instrumentami Stradivariusa, Guarnerich, Amatich, Gaudaninich. Jeszcze w XIX w. była ich ponad setka, dziś jest 20.

 

Stradivarius to ikona. W stylu pop, bo skrzypce wielkiego artysty — lutnika są znane powszechnie. Ale… żaden uczestnik tegorocznego Konkursu Wieniawskiego nie grał na Stradivariusie (w poprzednim — pięcioro). Artyści wychodzili na estradę z instrumentami Guarnerich i Guadaninich, skrzypcami Ceruti, Montagnana, Testore, Tononi oraz wykonanymi przez lutników francuskich. A zatem nie tylko Stradivarius.

Czy na ziemiach polskich działali rodzimi lutnicy, rody lutnicze? Gdyby przejrzeć zagraniczne publikacje o historii muzyki, czy nawet monografie skupiające się wyłącznie na lutnictwie okaże się, że nie.

A jednak. Zdzisław Szulc, wybitny znawca historii lutnictwa, którego licząca nieomal 100 unikatowych instrumentów kolekcja dała początek powstaniu Muzeum Instrumentów Muzycznych w Poznaniu prezentował pogląd, że polscy lutnicy, zwłaszcza w XVI w. i w XVII w. wiedli prym w Europie. Swoją tezę wspierał twierdzeniami teoretyków niemieckich. Są i inne dowody. W dokumencie z 1514 r. znajdującym się w poznańskich zbiorach archiwalnych wspomniany jest Jan Skrzypek.

W sztandarowym dziele Salomona Rysińskiego herbu Ostoja z 1618 r., pt. „Przypowieści polskie” zawierającym ponad 1800 polskich przysłów znaleźć można i takie: ,,Polakowi tylko Boga i skrzypic”. W ówczesnej Europie właśnie Polaków wiązano z ujmującą grą na skrzypcach, a skrzypków (fedlarów) nazywano kolokwialnie ,,polakami”.

Próżno jednak szukać polskich zapisów nutowych na skrzypce z tamtego okresu.

Najwcześniejsze są włoskie. Wiadomo także, że skrzypce grały we włoskich kapelach dworskich. A zatem uznać by można, że skrzypce polskie były na początku XVII w. przede wszystkim instrumentem ludowym. A jednak nie tylko.

W „Słowniku lutników polskich”, autorstwa Zdzisława Szulca, znajdziemy ponad 350 nazwisk. Wśród nich dwa naprawdę wielkie: Marcin Groblicz (ur. ok. 1540 r.) działający w Krakowie i Baltazar Dankwart (ur. ok. 1622 r.) tworzący skrzypce w Wilnie.

O rodzie Dankwartów wiedza jest hipotetyczna. Przypuszczalnie działający w Warszawie Jan był jego synem. Być może Baltazar Dankwart II był synem Jana. Brak dokumentów sprawia, że badania opierają się niemal wyłącznie na dogłębnych analizach kilku ocalałych instrumentów obu Baltazarów. Wynika z nich m.in., że architektura skrzypiec przypomina budowę instrumentów Groblicza.

Trochę, niestety tylko trochę, więcej wiemy o seniorze rodu lutników, Marcinie Grobliczu. Historycy analizując szczegóły architektury jego skrzypiec uważają go za ucznia włoskiego lutnika Gasparo da Salò (ur. 1540 r.) z Brescii.

Skrzypce Marcina Groblicza rozpoznawalne są po główce rzeźbionej w kształcie głowy smoka zamiast ślimacznicy. Kształtem natomiast przypominają instrumenty włoskich mistrzów z Brescii, stolicy lutnictwa w XVI i XVII w.

 

 

W epoce baroku, w zapisach inwentarzowych europejskich kapel dworskich figurują jako skrzypce „robotą grobliczowską robione” i były bardzo wysoko cenione ze względu na walory dźwiękowe.

Przypuszczalnie zachowało się ok. 20 instrumentów zbudowanych przez niego. 12 z nich znajduje się w zbiorach Muzeum Instrumentów Muzycznych w Poznaniu. Znajdziemy tutaj także jedne skrzypce zbudowane przez Marcina Groblicza III, datowane na ok. 1690 r. oraz kilka instrumentów Marcina Groblicza IV. W zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie jest tenorowa wiola da gamba z 1601 r. Marcina Groblicza, seniora rodu.

W drugiej połowie XVIII w. następuje agonia manufaktur, warsztatów i szkół lutniczych w całej Europie. Wykonywane w nich instrumenty zastępowane są egzemplarzami wyprodukowanymi fabrycznie. Na ziemiach polskich, dodatkowo, zabory stają się przyczyną grabieży bardzo wysoko cenionych „Grobliczów” i „Dankwartów”. Europejska moda na kolekcjonowanie starych instrumentów spowodowała, że skurczyła się drastycznie dostępność skrzypiec ze szkół włoskich, niemieckich (zwłaszcza z Tyrolu) czy francuskich. Przyszła więc kolej na instrumenty dwóch polskich rodów. Międzynarodowi handlarze wykorzystując trudne, wskutek zaborów, położenie majątkowe znamienitych polskich rodzin masowo wykupili setki instrumentów stworzonych przez rodzimych lutników. Z wnętrz pudeł wyrywano kartki z sygnaturami Groblicza, Dankwarta i wielu innych, cenionych, polskich lutników i wklejano sfałszowane podpisy Amatiego, Stradivariusa, Maggini’ego i innych. Z kapeli Stanisława Augusta Poniatowskiego zniknęło 12 zinwentaryzowanych skrzypiec Stradivariusa…

 

Sygnatura Marcina Groblicza

 

Jerzy Waldorff przywołuje opinię jednego ze znawców, który twierdzi, że jeszcze w końcu XIX w. widział na własne oczy około stu instrumentów zbudowanych przez Marcina Groblicza, co do autentyczności, których nie było żadnych wątpliwości.

Raz po raz na świecie odnajdują się pojedyncze egzemplarze skrzypiec Marcina Groblicza. W końcu lat 80. Muzeum Narodowe w Poznaniu odkupiło „Groblicza” od australijskiego właściciela. W końcówce lat 90. skrzypce Groblicza z 1606 r. objawiły się w Korei Południowej. Ich właściciel zdecydował się odbyć spotkania z polskimi badaczami i lutnikami.

Ostatni, jak dotąd, instrument wytropiła w 2007 r. dziennikarka poznańskiego oddziału „Gazety Wyborczej”, Jolanta Brózda.

„Groblicz” z 1604 r. jest własnością wybitnej rumuńskiej skrzypaczki Miry Glodeanu. Skrzypce kupiła od polskiej skrzypaczki Hanny Byrczek, a ona od swojego krewnego, koncertmistrza orkiestry Opery Warszawskiej.

Mira Glodeanu mieszka w Belgii, jest profesorem skrzypiec barokowych w Królewskim Konserwatorium w Brukseli, prowadzi liczne kursy mistrzowskie. Dzięki Jolancie Bruździe przyjechała ze swoim zespołem „Ausonia” na doroczne muzealne koncerty sylwestrowe do Poznania. Skrzypce Groblicza zostały zbadane i opisane przez konserwatorów i lutników.

Dla Miry Glodeanu „Groblicz” jest instrumentem koncertującym. Jego brzmienie można usłyszeć m.in. na płycie zespołu L’Arpeggiata prowadzonego przez charyzmatyczną Christinę Pluhar, „Via Crucis” oraz na koncertach.

 

Foto: Mira Glodeanu. Domena publiczna

 

Zapytałem Daniela Stabrawę, wieloletniego pierwszego koncertmistrza Filharmoników Berlińskich, czy kiedykolwiek grał na „Grobliczu”. W jego opinii te skrzypce są stworzone do grania delikatnych, pięknych dźwięków. Idiom współczesnego wykonawstwa natomiast to moc. Instrumenty Groblicza cechują niezwykłe walory dźwięku, ale pozbawione są możliwości wydobycia siły. Dlatego nie będą instrumentem, po który sięgnie koncertujący solista — wirtuoz.

Popatrzmy na zdjęcie uznanego w świecie wirtuoza, Adama Bałdycha. Główka skrzypiec jednoznacznie wskazuje na Groblicza.

 

Foto: Adam Bałdych. Domena publiczna

 

Zapytałem o pochodzenie instrumentu. Pomimo oczywistego podobieństwa — odpowiedziała Katarzyna Werner, manager Adama Bałdycha — instrument Adama nie jest instrumentem wykonanym przez Groblicza. Został zbudowany pod koniec lat 80. przez poznańskiego lutnika.

***

Na 184 Aukcji Dzieł Sztuki i Antyków w 2012 r., Dom Aukcyjny Rempex wystawił skrzypce w futerale, z dwoma smyczkami.

Do instrumentu dołączona była ekspertyza dendrochronologiczna potwierdzająca, iż „drewno jodły użyte do budowy skrzypiec pochodzi z drzewa ściętego w 2 połowie drugiego dziesięciolecia XVII w.”

Istnieją dwie hipotezy — czytamy w katalogu aukcyjnym — dotyczące autorstwa oferowanych skrzypiec:

  1. Pudło instrumentu wykonał lutnik Giovanni Paolo Maggini, zaś główkę Marcin Groblicz I.
  2. Instrument zbudował Marcin Groblicz I, zaś wklejka z nazwiskiem G. P. Maggini’ego dodana została później. Cena wywoławcza: 100 000 zł

 

Część etapów projektu zrealizowano
w ramach stypendium Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

© 2018 Jacek Waloch | design: Nu Graphics