Absolwentka Wydziału Teorii Muzyki w Akademii Muzycznej we Wrocławiu. W Średniej Szkole Muzycznej akompaniowała uczniom m.in w klasie skrzypiec i wiolonczeli a następnie rozpoczęła współpracę z Krajowym Biurem Koncertowym w Warszawie. W kilkuosobowym zespole organizowała kilkaset koncertów rocznie w całej Polsce. Po wyjeździe do USA przez kilka lat pracowała w jednej z najzasobniejszych kolekcji historycznych nagrań dźwiękowych na Uniwersytecie Yale. Samodzielnie opracowała m.in. dyskografię Kurta Weilla. Przygotowała także materiały do reedycji nagrań m.in. następujących artystów:

Vladimira Horowitza, dokonanych live w latach 1940-tych i 1950-tych w Carnegie Hall a przekazanych uniwersytetowi Yale przez Wandę Horowitz, Alessandro Moreschi, nagrania ostatniego śpiewaka-kastrata w Watykanie z roku 1902 dla firmy Pearl-Opal. Podobne zadania wypełniała w kolekcji nagrań dźwiękowych oraz w bibliotece wydziału muzycznego na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii.

Prowadzi sekretariat artystyczny orkiestry „Leopoldinum” w Filharmonii im. W. Lutosławskiego we Wrocławiu. W ciągu wielu lat współpracy nadzorowała nagrania 16 płyt.

Była głównym architektem przedsięwzięcia promującego w Europie odrestaurowany przez Filmotekę Narodową w technologii 4K film „Mania” z Polą Negri i muzyką Jerzego Maksymiuka.

  • O Jerzym Maksymiuku z książek wiele się nie dowiemy. To zbiory anegdot, które większość z nas zna i opowiada. Trzeba być świadkiem zdarzenia, jakim jest, na przykład, próba. Trzeba słyszeć tembr jego głosu, jego zawieszenia, widzieć i słyszeć w jaki sposób ten genialny artysta przekształca zdarzenie w wielkie wydarzenie muzyczne. Jak komunikuje się z muzykami i całym otoczeniem. Nie sądzę, aby kiedykolwiek, jakikolwiek utwór powstawał na scenie dzięki rutynie. Zawsze jest dziełem tytanicznej pracy dyrygenta, orkiestry i solistów. I zawsze jest dziełem innym, niż poprzednie wykonanie.

* * *

  • Przed nagraniem muzyki do „Mani” Maksymiuk ciągle mnie wypytywał o skład orkiestry, a zwłaszcza chciał wiedzieć kogo zatrudnię jako perkusistę na kotły. Myślałam wtedy o NOSPR, więc spokojnie zapewniałam, że muzyk będzie najlepszy. Jednak słyszę:
  • Nie znajdzie pani!
  • Jak to nie znajdę? Znajdę!
  • Nie znajdzie pani, bo nie ma! Wszyscy grają o ćwierć sekundy za późno!

* * *

  • Tuż przed premierowym pokazem „Mani” z muzyką na żywo w Filharmonii Narodowej czekał na nas kolejny stres. Inspektor orkiestry trochę niefrasobliwe podszedł do zawiłości technologicznych. Słyszałam spokojne:
  • Nie martw się Basia, dobrze będzie. — Jednak byłam już po trudnych doświadczeniach z nagraniem. Próbowałam tłumaczyć:
  • Przecież Maksymiuk musi mieć podgląd! On musi widzieć ekran! Nie widzi przecież obrazu ze swego miejsca, a jeszcze musi obserwować orkiestrę, niektórzy muzycy siedzą tyłem do niego. Pojawia się kolejna trudność: jak uruchomić projektor, żeby film, orkiestra i komputer ruszyły co do sekundy równocześnie.

Barbara Migurska, będąc osobą pragmatyczną o silnych nerwach wymusza na technikach rozwiązanie umożliwiające przeniesienie wyświetlanego na ekranie filmu do komputera tak, aby Jerzy Wołochowicz (music designer) miał na nim jednocześnie i obraz i widmo ścieżki dźwiękowej. Ustawienie kamerki przed ekranem rozwiązało ten problem.

  • Ponadto uznaliśmy, że dobrym rozwiązaniem będzie ustawienie dużego lustra, co miało dodatkowo ułatwić dyrygentowi śledzenie filmu z jednoczesną, pełną kontrolą nad orkiestrą. Ale stres i tak nas nie opuszczał.

Koncert. Batuta do góry. Na ekranie pojawiają się napisy, a publiczność słyszy pierwsze takty muzyki. Żona Jerzego Maksymiuka staje się „suflerką”. Z pierwszego rzędu informuje męża: „za szybko”, „przyspiesz”. Kiedy następuje jakiś rozjazd dobra orkiestra wie co ma robić: „szyć”, czyli improwizować. Publiczność nie znając partytury nigdy się nie zorientuje, że przed kilkoma sekundami coś było nie tak.

 

Część etapów projektu zrealizowano
w ramach stypendium Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

© 2018 Jacek Waloch | design: Nu Graphics