Jerzy Maksymiuk. Dyrygent niezwykły. Uznany, koncertujący, pianista. Kompozytor. Przez wielu moich rozmówców nazywany wprost geniuszem. W tym roku kończy 80 lat. Spotkałem się z opiniami młodych, trzydziestoparoletnich muzyków, w których pobrzmiewała nuta podziwu dla jego energii podczas pracy z orkiestrą i nuta zawodu – czasami nie mogą nadążyć za jego wizją wykreowania koncertu. Dyrektorzy filharmonii mówią też o nim „dyrygent jednorazowy”. Określenie ma ilustrować styl jego pracy. Jeśli ćwiczy z orkiestrą po raz setny „Morze” Claude Debussy’ego, to zawsze jest tak, jakby było to po raz pierwszy. I koncert nigdy nie zabrzmi tak, jak 99 poprzednich i 30 następnych. Muzykom czasami mówi: „Koledzy, Panowie, grajcie dzisiejszym waszym nastrojem. Nie ważne, czy wczoraj zostaliście zdradzeni, czy się zakochaliście. Ważne, żebyście wasz nastrój wnieśli w dźwięk instrumentów”.
* * *
Dokonania Jerzego Maksymiuka w kilku punktach? Spróbuję:
Przed wejściem do legendarnego studia nagraniowego EMI przy Abbey Road
w Londynie, Foto: Roy Round, Źródło: Archiwum J. Maksymiuka
Część etapów projektu zrealizowano
w ramach stypendium Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego
© 2018 Jacek Waloch | design: Nu Graphics