Drzewa
Na scenie Jerzy Maksymiuk siedzi sam. Wśród poustawianych pulpitów z rozłożonymi nutami i pośród samotnych kontrabasów. Gra na fortepianie. Repertuar jego własnych wariacji na tematy z różnych utworów i różnych kompozytorów jest i niezwykły i bogaty.
Od okolicznościowych „Sto lat” i „Happy Birthday”, poprzez charlestony, romanse, motywy Bacha, Rachmaninowa i Szostakowicza, po cykl, który nazywa „Chopiniana”.
Jest skupiony i jakby nie zauważa, że publiczność zaczyna już wypełnić salę koncertową Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy. W zastanej sytuacji publiczność stara bezszelestnie zajmować swoje miejsca. Na koncercie wystąpi w potrójnej roli: dyrygenta, kompozytora i pianisty. To znakomity pomysł dyrekcji FP.
Maksymiuk jest obdarzony wyjątkowym poczuciem czasu. To m.in. doświadczenia ze skomponowanej muzyki do 115 filmów, kiedy 1 sekunda jest ważna. Ale także odruch przywieziony z Wielkiej Brytanii.
Wstaje od instrumentu na moment, kiedy wchodzi orkiestra. Nigdy nie dopuszcza do sytuacji, aby melomani zbyt długo czekali na pojawienie się dyrygenta. Ci słuchacze, którzy uczestniczyli w kilku koncertach prowadzonych przez Maestro wiedzą, że wcale nie tak rzadko, lubi zwrócić się do publiczności i wypowiedzieć parę zdań.
Gromkie brawa. Batuta do góry. I cisza wypełnia całą przestrzeń.
***
Drzewo bywa tematem utworów skomponowanych przez Mistrza. Najbardziej znanym jest z pewnością „Arbor vitae”. Utwór zamówiony u kompozytora przez Radio Białystok.
Podczas komponowania tego dzieła rozpoczęła współpraca Mistrza z music designerem, wiolonczelistą i kompozytorem, Jerzym Wołochowiczem.
„Arbor vitae”. Istotę tego dzieła – ze wszystkich znanych mi publikacji i recenzji — najpełniej przedstawił Adam Walaciński w recenzji opublikowanej w „Dzienniku Polskim” z dnia 02.03.2004:
„Arbor vitae” (Drzewo życia) jest dużą kompozycją na cztery głosy solo, chór i orkiestrę, ale nie jest to tradycyjna kantata.
Nie ma tu solowych arii ani podziału na części, forma kształtuje się swobodnie i spontanicznie jak drzewo pnące się w górę (…)
Kompozytor (…) zestawił pojedyncze zdania i słowa w różnych językach, od łacińskich nazw drzew do greckich tytułów utworów zmarłego już wybitnego kompozytora awangardowego Iannisa Xenakisa.
„Arbor vitae” jest właściwie autobiograficznym utworem programowym. (...)
Powraca do „swojego miejsca pod słońcem”, białostockiej „małej ojczyzny”, a potem snuje refleksje nad tym, jak wzrastało i kształtowało się jego „drzewo życia”.
Utworem chętnie wykonywanym przez Jerzego Maksymiuka z drzewem w tle jest jego kompozycja „Liście gdzieniegdzie spadające”.
Jak on to robi? To pytanie zadaje sobie wiele osób ‒ jak to się dzieje, według jakiego prawidła, że inny pianista nie jest w stanie z partytury Pana Jerzego niczego wykrzesać, że inny dyrygent patrząc na te same nuty zagubi się w chaosie, a Mistrz z tego samego materiału nutowego wydobywa tyle współbrzmień w takiej harmonii?
Jerzy Wołochowicz włącza nagranie i zastrzega:
Część etapów projektu zrealizowano
w ramach stypendium Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego
© 2018 Jacek Waloch | design: Nu Graphics